Piękna baśń o potędze miłości
Tylko jedno dziecko trzeba było wyprowadzić, bo płakało ze strachu. Pozostałe, choć w bojaźni, dzielnie czekały końca. "Piękna i bestia" na podstawie baśni Jeanne-Marie Leprince de Beaumont w adaptacji Olega Żiugżdy pokazana w niedzielę na scenie Fraszka, to teatralne cacko dla dzieci i dorosłych.
Bestia jest tak straszna, że najmłodszym zapiera dech. Skłębiony włos szczelnie kryje jej twarz. Skąd wzięło się takie monstrum? A stąd, że Bestia jako Królewicz wzgardziła kiedyś miłością Wróżki. Ona mu dała róże i serce, a on to serce odrzucił! Dlatego zamieniła go w Bestię. Siedzi teraz z Bestią już trzysta lat i czeka na słowo "kocham".
- Powiesz to słowo - odczaruję cię! - szantażuje Wróżka.- A jeśli opadną już wszystkie płatki róż - umrzesz.
- Nie! -woła Bestia. - Lepiej opowiedz mi bajkę.
Bajka jest śliczna. Kupiec traci majątek, a ma trzy córki na wychowaniu. Ratując byt, trafia do zamku Bestii. Zginie albo pomogą mu córki. Tylko jedna Bella kocha ojca. Zamieszka z Bestią zamiast ojca. I oczywiście - Bestię pokocha. A Bestia - ją. Wówczas monstrum powróci do postaci Królewicza, a Wróżka odejdzie z kwitkiem.
Przedstawienie reżyserowane przez Ewę Sokół-Maleszę jest prawdziwym cackiem. Klejnocikiem nawet, choć akcja rozgrywa się w czarnej scenerii. Sprawia to po pierwsze sama koncepcja spektaklu oparta na połączeniu gry aktorów z lalkami. Lalki są wdzięczne, a odpowiednio podświetlone stają się w rękach czarno ubranych aktorów głównymi bohaterami baśni.
W zamku Bestii aktorów niemal nie widać, są za to ich białe rękawiczki, podające kolację Belli. Po drugie - piękna jest oprawa plastyczna przedstawienia. Wiele scen jest dużej urody, a największą posiada scena finałowa, w której pojawia się wielki dywan z róż.
Autorowi scenografii i lalek - Mikołajowi Maleszy, należą się duże brawa. Aktorzy: Anna Lipińska, Magdalena Pawelec, Magdalena Witczak, Alan Bochnak, Przemysław Bosek i Robert Mazurek pokazują dobry lalkarski warsztat. Ale poza Magdaleną Witczak - Wróżką, kto jest tu kto, rozróżnić nie sposób. Powiększa to tajemniczość i mroczność spektaklu. Przedstawienie urozmaicają piosenki z tekstami Andrzeja Ozgi.
Bardzo sprawnie zrealizowana sztuka adresowana jest jednak raczej do starszych dzieci. Straszna choć spragniona miłości Bestia bez twarzy może wystraszyć maluchy. A i sens sztuki, że dobro i miłość jest w życiu potrzebna jak chleb, łatwiej zrozumie starszak. A najprędzej jego rodzice.
Barbara Koś
"Echo Dnia", 28.04.2014