Zespół artystyczny
Mateusz Michnikowski
Mówiono mi kiedyś, że w tym zawodzie - jeśli nie uda się drzwiami to trzeba wejść oknem. Ja na scenę wyszedłem z ciasnej i wysokiej jak studnia piwnicy. Piwnica co prawda nie była piwnicą, ale piękną łowicką skrzynią, kryjącą w sobie mroczną tajemnicę. Gdy już zostałem uwolniony zza solidnych stalowych krat, jako jeden z trzech starych brudnych babodziadów - „pędziliśmy na rowerach z górki, pędziliśmy na pazurki”. Nie zatrzymałem się do dziś.
Do Radomia trafiłem przez zbieg okoliczności. Gdy wychodziłem z przyjęcia na stację benzynową, żeby dokupić piwa dla siebie i dla kolegów, spotkałem aktorkę która mnie uczyła. Po krótkiej wymianie zdań uzgodniliśmy, że poleci mnie w Teatrze Powszechnym, gdzie akurat szukano aktora, tydzień później zacząłem już próby. Od tamtej pory mówię, że trzeba w dobrym momencie wyjść z imprezy po browary.
Lubię powtarzać za moim ukochanym profesorem: „Teatr i sztuka są po to, żeby poprzez wzruszenie trafiać do serca”. Przyprowadźcie swoje serca, może uda nam się je trochę ruszyć.