Teatr Powszechny - Teatr Powszechny
Image



W autorskim spektaklu Michała Siegoczyńskiego „2084" nie istnieje intymność, ale pozostały emocje. Na scenie obserwujemy opowieść o końcu miłości, w którą, zgodnie ze współczesnymi trendami, wkalkulowane są bliskość, jak i chęć „podzielenia" się swoją historią z innymi.

Tytuł sugeruje związki z „1984" Orwella, ale głębszych reminiscencji doszukiwać się tu trudno. Znawcom tekstu uda się na pewno wyłuskać kilka cytatów. Reżyser opowiadając o swojej sztuce, mówił, że zainspirowała go ostatnia scena Orwellowskiej powieści, w której kochający się niegdyś ludzie dochodzą do wniosku, że totalitaryzm zabrał im wszystko, uczucia też. Czyli media jako tyran XXI wieku?

Sztuka rozwija też tezę francuskiego pisarza Frederica Beigbedera, wg której współcześnie miłość trwa trzy lata - pierwszy rok to namiętność, potem przychodzi czułość, a tuż przed końcem trzeba się zmagać z nudą.

On i ona, kochankowie z Wisełki, z rozbrajająco-przerażającą szczerością uczestników telewizyjnego talk show, opowiadają o intymnych szczegółach swego rozpadającego się związku. Znają się już trzeci rok. Mają żal, że nikt ich nie ostrzegł, iż pięknie jest tylko przez dwa lata. W globalnej wiosce, w której przyszło im żyć, nie sposób przecież zachowywać się inaczej, niż wszyscy. Jeśli więc trzy lata, to modelowy czas, to oni muszą się do tego dostosować.

Scenografię ograniczono do minimum - łóżko, krzesła, kamera na statywie. Na scenie jest para aktorów - Aleksandra Bednarz i Krzysztof Prałat. Najpierw zgodnie opowiadają o początkach swojej miłości. Potem narasta zniechęcenie, bohaterowie zaczynają pogrywać nieczysto. Sielanka zamienia się w walkę, niebezpieczną psychodramę. Starcie jest jednak bezcelowe, bo nikt wygrać nie może.

Aktorzy są naturalni, odważni, jest między nimi erotyczne napięcie, pojawia się też drapieżność. Przykuwają uwagę, swoją intensywnością wypełniają przestrzeń sceniczną.

Siegoczyński świetnie zbudował klimat przedstawienia. Dopełnieniem jest muzyka, towarzysząca kochankom epoki portali społecznościowych i blogów (m.in. Nirvana, Nick Cave). Jest trochę jak w modnym klubie, gdzie ludzie przychodzą, żeby się wyluzować, zrzucić powszedniość. Zdecydowanie najsłabszą strona spektaklu jest tekst, melodramatyczny, banalny i sentymentalny. Przydałoby się więcej przewrotności i ironii.

Koprodukcja Teatru Na Woli im. Tadeusza Łomnickiego z Teatrem Powszechnym im. Jana Kochanowskiego w Radomiu

Beata Zatońska, TVP Info, 1.03.2009

PARTNERZY TEATRU
COPYRIGHT © 2020. Teatr powszechny im. Jana Kochanowskiego w Radomiu
Projekt: Adam Żebrowski    |    Wdrożenie: Flexi Design