Prasa o spektaklu
(…) „Droga do Czarnolasu”, choć porusza dramatyczne sprawy – czyni to w formie komediowej. W spektaklu radomskim reprezentuje humor Borys Borkowski, pięknie i z wyczuciem gestu grający rolę wuja. W II akcie sekunduje mu Jerzy Głębowski oraz „Kwartet szlachecki” – Andrzej Kałuża, Zygmunt Wiaderny, Grzegorz Galiński, Jerzy Jończyk. Można by wzmocnić ton ironii u Kochanowskiego (choćby ironii ukrywającej wzruszenie) w scenach Kochanowskiego z Hanną, której Katarzyna Terlecka słusznie daje ton emocjonalnego zaangażowania, a nie zimnej kalkulacji. Nie zabrakło humoru w scenach recytowania wiersza przez Dorotę (inteligentnie graną przez Wiolettę Zalewską) i w objaśnianiu tajemnic, dotyczących powstawania wierszy. Ton niemal macierzystej opieki daje Ani – pełna dyskrecji Maria Chruścielówna.
Słusznie postąpił reżyser rozbudowując w dwóch ostatnich aktach muzyczną ilustrację skomponowaną przez Jacka Szczygła. Scenografia Wojciecha Sicińskiego zaznacza trzy tereny akcji. Kostiumy pomysłowe i barwne, szczególnie w II i III akcie, oparte na kontraście strojów renesansowych i sarmackich. Mniej ciekawe – w akcie pierwszym. (…)
Wojciech Natanson, Droga do Czarnolasu, „Życie Warszawy” 1978, nr 271 z dn. 15.11.
(…) Największą odwagę i najwięcej inwencji połączonej z rzetelnością roboty wykazał reżyser przedstawienia Zygmunt Wojdan. Powściągliwie, nazbyt powściągliwie gra postać głównego bohatera Wiesław Krupa. Bardzo hałaśliwie, acz wyraziście kreuje stryja Filipa Borys Borkowski, z wielką ekspresją przeobraża się w Gąskę Jerzy Głębowski. Dziewczyny: Anna Kochanowska (Maria Chruścielówna), Dorota (Wioletta Zalewska) i Hanna (Katarzyna Terlecka) wykazują dużo polotu i scenicznego wdzięku.
(…) Donośnie brzmią z radomskiej sceny słowa o warcholstwie Polaków i ich powinnościach obywatelskich, pięknie i wzruszająco dźwięczą grane i śpiewane melodie. Gdyby do tego spektaklu dołączył się choreograf – mielibyśmy prawdziwie renesansową ucztę. Gdyby też konsultant literacki i reżyser zdecydowali się na wielki finał, w którym Jan recytuje przejmująco swą skargę „Sobie śpiewam a muzom” – satysfakcja byłaby większa. (…)
Wojciech Natanson, Radomskie premiery, „Słowo Ludu” 1978, nr 265 (9970) z dn. 21.11.