Prasa o spektaklu
W iście amerykańskim stylu przygotowywano w naszym teatrze polską prapremierę musicalu Andrew Lloyd Webbera (…). Najliczniejsza obsada, najintensywniejsze tempo prób, najtrudniejsze eliminacje, najwięcej scenicznych „bajerów”, najlepsza reklama – dzięki radiowej „Trójce” i „Teleexpresowi”, najznamienitsi sponsorzy, ci wspierający jedynie autorytetem (The British Council) i ci sypiący groszem, jak „Smirnoff” czy „Raffil”. A efekt? (…) Znajdziemy w spektaklu i nieco atmosfery towarzyszącej koncertom muzyki country, i występom idoli słodkich lat sześćdziesiątych. Wiele cytatów z różnych literatur – dla wytrawnych bywalców salonów – ale także sporo sytuacyjnego humoru. Znajdziemy jednak przede wszystkim dużo dobrej muzyki, znakomicie zaaranżowanej i dobrze ześpiewany zespół, który przekazuje tekst z nienaganną dykcją.
Krystyna Kasińska, „Życie Radomskie” 1996, nr 42 z dn. 19.02.
(…) Kicz w „Józefie” wynika z tego, że wszystko pokazano w nim serio, bez najmniejszego dystansu, który mógłby sugerować teatralną zabawę z tekstem. Zasadą nadrzędną jest ilustracyjność. (…) A poza tym aktorzy nie zawsze śpiewają czysto, czyli inaczej mówiąc, czasami fałszują. Orkiestra, mimo że gra na żywo, brzmi płasko jak dźwięki wydobywane z tak zwanego parapetu, czyli syntezatora niezbyt wysokiej klasy.
W scenografii i kostiumach panuje całkowite pomieszanie z poplątaniem. (…) Jeśli już wszystko, co dzieje się na scenie ma być ilustracją, niech chociaż będzie wierną ilustracją.
Piotr Gruszczyński, Średniej klasy teatr klasy średniej, „Tygodnik Powszechny” 1996, nr 46 z dn. 17.11.
(…) Wojciechowi Kępczyńskiemu (…) należą się podwójne gratulacje. Pierwsze za decyzję wystawienia tego zupełnie nieznanego w Polsce musicalu, co szybko okazało się „strzałem w dziesiątkę”. Musical cieszy się ogromnym powodzeniem (…). Drugie gratulacje należą się dyr. Kępczyńskiemu, reżyserowi i choreografowi, to właśnie one sprawiają, że oglądamy przedstawienie wyjątkowo spójne, wartkie, dynamiczne i roztańczone. Młodzi artyści śpiewają i tańczą z ogromną swobodą i widoczną przyjemnością, to właśnie dzięki nim na scenie króluje młodość i wdzięk, na dodatek wszyscy ujmują świetną dykcją.
Adam Czopek, Bajeczne sny Józefa, „Gazeta Kielecka” 1996, nr 121 z dn. 25.06.
(…) Skonstruowany z dynamicznego, trochę jakby komiksowego, ciągu scen spektakl skrzy się dowcipem. (…) W rezultacie spektakl staje się dwugodzinną zabawą; pełną ruchu, łatwo wpadających w ucho melodii, oszczędnie dozowanego tańca i brawurowo zagranych komicznych epizodów. W stworzeniu takiego efektu ogromną zasługę ma też fantastyczna (w obu tego słowa znaczeniach) scenografia Małgorzaty Treutler: tak ładna, barwna i połyskująca kolorami tęczy, że chwilami ocierająca się (świadomie!) o kicz, który pojawia się czasem w naszych kolorowych snach. Efektowne kostiumy nie tylko składają się na przyciągającą uwagę widza, starannie przemyślaną, całość, ale też współtworzą nastrój i ironiczny dystans do formy, charakterystyczny dla tego spektaklu.
Tomasz Tyczyński, Biblia w technikolorze, „Słowo Ludu” 1996, nr 43 z dn. 20.02.
Jeżeli miarą sukcesu jest owacja na stojąco, a potem bisy jeden po drugim, i tak na każdym spektaklu, a odbyło się ich blisko 20, to można mówić o sukcesie. Musical A. L. Webera (…), wystawiony w radomskim teatrze jest tak właśnie przyjmowany. A i krytyka nie szczędzi dobrego słowa.
Monika Kubik, Biblijny Józef w Radomiu, „Kurier Polski” 1996, nr 73 z dn. 12-14.04.
(…) Inscenizacja stała się wielkim komercyjnym sukcesem radomskiego teatru. (…) Przyciąga tłumy publiczności. Dla radomskiej i nie tylko radomskiej młodzieży jest „Józef…” spektaklem kultowym, a młodzi aktorzy niemal idolami. (…) Piszę o tym tak dużo, gdyż sądzę, że to, jak przyjmuje „Józefa…” nastoletnia widownia jest ważniejsze niż strona artystyczna przedstawienia, która pozostawia wiele do życzenia. Pierwszy raz bowiem spektakl prowincjonalnego teatru stał się ogólnopolskim fenomenem prawie socjologicznym.
(…) Radomscy twórcy udowodnili, że nie tylko teatry w metropoliach mają monopol na sukcesy komercyjne, a Radom leży blisko Warszawy i ruch może się odbywać także w tym kierunku.
Jacek Wakar, Józef i sny. Komercyjny sukces z Radomia, „Życie Warszawy” 1996, nr 230 z dn. 1.10.
Niezwykle żywe, barwne, efektowne przedstawienie obejrzeli widzowie w sobotę w Teatrze Powszechnym. (…) „Józef…” stanie się na pewno wydarzeniem kulturalnym roku, zapewnie nie tylko w naszym mieście.
Bożena Dobrzyńska, Józef w technikolorze, „Słowo Ludu” 1996, nr 42 z dn. 19.02.
„(…) Józef z Radomia to dwie godziny świetnej zabawy w technikolorze. Młodzi ludzie, zaangażowani specjalnie do tego spektaklu, tańczą z radością i zapałem. I w tym jest ich siła, nawet jeśli nie wznoszą się na wyżyny sztuki, a choreografia spektaklu nie poraża nowatorstwem. Oni po prostu świetnie się bawią, a to emanuje na publiczność.
(…) Owacje na stojąco, poczwórne bisy to niecodzienne wydarzenie w naszych teatrach. W teatrze radomskim zdarzają się codziennie.
Zuzanna Pol, Józef w Ziemi Radomskiej, „Reuters w Polsce”, marzec 1996.
Niewątpliwie Wojciech Kępczyński zaryzykował wiele. Zamiast rutynowo wydać dotację na działalność artystyczną Teatru im. Kochanowskiego w Radomiu przygotowując kilka premier w sezonie, skumulował ją, doprosił jeszcze sponsorów i wyprodukował prapremierę polską musicalu (…) „Józef i cudowny płaszcz snów w technikolorze” (…) przedsięwzięcie jest profesjonalnie przygotowane od strony technicznej, pomysłowe, efektowne.
(…) Sympatyczne i żywe poczucie humoru jest jedną z największych zalet tego przedstawienia. Radom nie ma żadnego powodu do prowincjonalnych kompleksów.
(js) Jacek Sieradzki, Na afiszu, „Polityka” 1996, nr 10, z dn. 9.09.
(…) Jak każdy musical, także „Józef…” ma w sobie sporo naiwnego kiczu i ckliwych wzruszeń, lecz reżyser Wojciech Kępczyński zdołał je zamaskować dobrym poczuciem humoru. (…)
Roman Pawłowski, W płaszczu snów, „Gazeta Wyborcza” (wydanie główne) 1996, nr 226 z dn. 27.09.
„Józef i cudowny płaszcz snów w technikolorze” (…) jest największym polskim sukcesem tego roku.
Małgorzata Malicka, „Józef…” pokonał „Metro”, „Express Wieczorny” 1996, nr 48 z dn. 26.02.