Teatr Powszechny - Teatr Powszechny
Image

(…) „Trzy siostry, kilka lat później” (…) to spektakl dość dziwny, choć punkt wyjścia ten sam i u Czechowa, i u adaptatora: imieniny jednej z sióstr.
(…) Ciekawość nie wydaje mi się wystarczającym argumentem dla sekcji twórczości Czechowa. Nowy twór z pewnością okazałby się słabszy nawet w języku rosyjskim, teraz językową urodą nie dorównuje też przekładowi Natalii Gałczyńskiej. Jedyne usprawiedliwienie widzę w konieczności scenicznego „zagospodarowania” bohaterek dramatu, które wspominając dawne czasy, wcielają się także w role mężczyzn – byłych obiektów ich westchnień albo adoratorów.
(…) Niezrozumiałe zabiegi inscenizacyjne ratuje gra aktorek oraz scenografia. (…) W sumie, mimo przygnębienia, jakie niesie w sobie ten spektakl, mnie się akurat podobał.

Krystyna Kasińska, Teatralne wariacje, „Passa” 2000, nr 2 z dn. 2.10.

 

(…) Zasadność przekomponowania tekstu i budowania na jego podstawie niby-nowego dramatu, opowieści o dalszych losach sióstr, nie wypada przekonywająco. (…) Mimo znacznych niekonsekwencji spektakl nie jest zbytnio nużący, dzięki wysiłkom aktorek. Masza Bakalarskiej jest zgorzkniała i pełna złości, a nawet agresji. Nie musi nic mówić, nawet gdy siedzi z opuszczoną głową, emanuje z niej wściekłość. Wzrusza rozczarowanie Iriny – Dzielskiej, gdy dowiaduje się, że na darmo zgodziła się wyjść bez miłości za barona, a Olga grana przez Pieniążek budzi współczucie wyznaniem: „małżeństwo to nie miłość, to obowiązek”.
(…) Ciekawie wypada też scenografia Bożeny Kostrzewskiej – to taka rupieciarnia, skład pozostałości po dawnym, lepszym życiu i marzeniach, które kiedyś były ciekawsze. (…) Tylko po co scenę zasypują kasztany? Bo ładnie?

Renata Metzger, Niby-nowy dramat, „Gazeta Wyborcza” (Radom) 2000, nr 231 z dn. 3.10.

 

(…) Reżyser tegoż przedstawienia miał pomysł tylko teoretyczny. Otóż, doszedłszy do dość zaskakującego wniosku, że sam Czechow w normalny sposób nie ma już nic nam do powiedzenia, postanowił przekomponować jego tekst tak, by stał się historią trzech sióstr po latach, (…) z wykluczeniem brzydszej części ludzkości. (…) Olga, Masza i Irina odgrywają między sobą swoistą psychodramę, podczas której wcielają się w postacie mężczyzn, którzy w jakiś sposób przed laty byli dla nich ważni. I można by się z tym nowatorskim zabiegiem jeszcze jakoś pogodzić, gdyby nie fakt, że sprowadzony on został tylko do gierek formalnych. Aktorki pochłonięte tarzaniem się w kasztanach, podpalaniem elementów scenografii i skakaniem po stołach, a także wygłaszaniem wątpliwej jakości tyrad, zapomniały o drobnej, subtelnej pajęczynce uczuć, która snuje się niczym babie lato wokół bohaterów Czechowa. – Nie ze mną te kasztany, Bruno – powiedziałby Hans Kloss po obejrzeniu radomskiego spektaklu.

Magda Huzarska, „Trzy siostry kilka lat później” z Kochanowskiego, „Gazeta Krakowska” 2001, nr 57.

 

Przedstawienie udowadnia po raz kolejny jak zróżnicowanymi środkami artystycznego przekazu dysponuje Linas Zaikauskas. Od dekadenckiego bogactwa służącego wyrażeniu jasnego przesłania do zdyscyplinowania, absolutnej stylistycznej elegancji, które równie jasno i wyraźnie pokazują zamysł reżysera.
(…) Scenografia Bożeny Kostrzewskiej jest znakomita, wyrafinowana, oszczędna, rzeźbiarska. Kredens, szafa z metalowych sylwet żołnierzy, krzesła – ludzie. Wśród takich sprzętów – rzeźb siostry często same wydają się być rzeźbami. To wielkiej urody sceny. (…) Aktorki poprowadzone są świetnie. One nie grają słowem, widać i słychać, że one myślą tekstem . Opiekuńcza najstarsza Olga, starająca się im matkować trochę, zgorzkniała Masza i egzaltowana, naburmuszona z buntu najmłodsza Irina są po prostu świetne. Wszystko w tym spektaklu ma idealne proporcje. Słowo, scenografia, muzyka. Jest to prawdziwy teatralny majstersztyk.

Katarzyna Łącka, Trzy siostry kilka lat później, „Nowy Tygodnik” 2000, nr 8/9 z dn. 24.10.

 

(…) Po co więc przerabiać Czechowa? Żeby potwierdzić, że na egzystencjalne pytania nie ma jednej dobrej odpowiedzi? Tyle wiemy z oryginalnej wersji dramatu. Może więc Zaikauskasowi chodzi o samą grę z klasyką? (…) Byłaby też ta gra warta świeczki, gdyby nie zagubiła się w niej inna gra – zawarta w fantastycznie nakreślonych przez Czechowa relacjach między siostrami. W radomskim spektaklu pozostaje z nich niewiele. Trudno powiedzieć, ile w tym winy Teresy Dzielskiej, Iwony Pieniążek i Ewy Bakalarskiej, które robią na scenie, co mogą, a ile reżysera.

Tomasz Tyczyński, Szkoda sióstr, „Słowo Ludu” 2001, nr 231 z dn. 4.10.

PARTNERZY TEATRU
COPYRIGHT © 2020. Teatr powszechny im. Jana Kochanowskiego w Radomiu
Projekt: Adam Żebrowski    |    Wdrożenie: Flexi Design